piątek, 28 listopada 2014

6.Marzenia z przestrogą w dodatku

Zanim zaczniecie czytać, chciałam dedykować rozdział:
ShamanHoshi-wiem, że to czytasz ;3
Majo Kurocho i Marci Kyoyame oraz pozostałym czytelnikom


~*~

Jestem niewinna~
Zerknęłam ukradkiem na starszego Asakurę, po czym uśmiechnęłam się leciutko. Yoh ty idioto wpakujesz nas w kłopoty....
-Nic, naprawdę nic tu nie zaszło. Czyżby już nawet nie można było się przejść ?-spytałam przewracając ironicznie oczyma. Nie była to dla mnie komfortowa sytuacja, bo:
Po pierwsze-Yoh ciągle się do mnie tulił i jak widać nie zamierzał przestać.
Po drugie-morderczy wzrok Hao przeszywał mnie na wylot, jednak złość szybko minęła a on machnął olewacko dłonią.
-Ciekawe tylko czemu kręcicie się w pobliżu mojego pokoju-prychnął. Już chciałam zabrać głos, ale krótkowłosy zdążył mnie uprzedzić.
-Wiesz, bo Silv przyznała się, że jest twoją cichą wielbicielką-wybełkotał i coś tam jeszcze pieprzył przepraszając Hao po czym sobie najzwyczajniej w świecie poszedł!
Cholera jasna, już ja mu jutro nogi z tyłka powyrywam~!!!
-Co to było ?-widać było szok w oczach długowłosego, a ja natomiast byłam czerwona jak burak. Mogłam mocniej przygrzać i zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja... Dlaczego ja nigdy nie pomyślę zanim coś zrobię ?
-To pa~!-pomyślałam, że skorzystam z okazji i zmyję się póki mogę. Trochę mi nie wyszło, bo "ktoś" uniemożliwił mu ucieczkę. Im mocniej się szarpałam tym bardziej mnie bolało i traciłam jeszcze włosy~
-Nie tak szybko-ponaglił mnie. "Przypadkowo" zmieniłam się w kota~Jest to zasługa podzielonej krwi ludzkiej z Neko no hana, po za tym dzięki Bogu mój duch stróż jest zaklęty w ciele kota, co daje mi możliwość przemiany w to zwierze.
Próbował mnie pochwycić, jednak widząc, iż nie przynosi to danego efektu zrezygnował z dalszego pościgu.
~Z Perspektywy Hao~

Bawiło mnie jej myślenie, że nie zdążyłem jej złapać. Po prostu chciałem coś sprawdzić i moje przypuszczenia okazały się słuszne. Jednak istnieje jeszcze rasa Neko no hana...
Wszyscy włącznie z radą szamańską myśleliśmy, że wyginęli dawno temu-ale jak widać są jeszcze jakieś pojedyncze jednostki o niepełnej krwi.
Myśli mojego brata były tak stłumione i nierozgarnięte, że nie byłem w stanie nic wywnioskować, jednak nie mam wątpliwości, że to jej wina.
Widać było, że obydwoje nie byli do końca trzeźwi, ale tego to bym się po Yoh nie spodziewał. Jak widać życie lubi płatać figle~
Trzeba coś z tym zrobić....

~Z Perspektywy Indaili~

Jak zwykle towarzystwo bawiło się w najlepsze. Niestety już Asakura do nas nie dołączył, ale może to i dobrze ?
Ja muszę ochłonąć po tych "wyznaniach" i zrobienia ze mnie fanki mojego "nauczyciela". To już jakieś przegięcie... Po za tym jutro też jest dzień-wytrzeźwieje, a ja tak go spiorę jutro na treningu, że odechce mu się wygadywać głupot na całe życie no i nauczy się grzecznie siedzieć w pokoju, a nie zwiewać jak jakiś zwierze. Z wolności też trzeba umieć korzystać.
-Silv, kochanie...Czemu się rumienisz ?-spytała jakże zaintrygowana Maanam, przez co po raz kolejny zalała mnie fala gorąca.
-Czerwony jak cegła, rozgrzany jak piec!!!
-Zamknijcie się!-warknęłam przerywając Alfie i Fripiowi ich pijackie popisy.
-Alfa powinniśmy chyba zaśpiewać-"Czerwona jak cegła, rozgrzana jak piec"-widać, że bardzo im zależy na zdenerwowaniu mnie.
-Ja tam bym wątpił, że ona jest kobietą-prychnął długowłosy.
-Och mój przyjacielu nie musiałeś-z całej siły klepnęłam go otwartą dłonią w plecy. Tak po "przyjacielsku", że aż syknął z bólu i posłał mi mordercze spojrzenie.
-Ja Cię kiedyś zatłukę!
-Prędzej zostanę jednorożcem i zacznę brać kwas jak ty-znowu nasi kompani musieli nas rozdzielać, zdając sobie sprawę jak kończyły się nasze kłótnie. Znowu by się zebrała setka zainteresowanych, a butelki po piwie i poduszki latały by wszędzie~!
-Frpi daj mu i mi coś na uspokojenie...
-Nie-zdziwiłam się. Jeszcze nigdy nie usłyszałam takiej odpowiedzi. Jak to nie ?!
-Musimy trochę zbastować, bo brakuje powoli składników-wytłumaczył widząc nasze zdumione spojrzenia. W tym przypadku nawet Hagumi jest w złej sytuacji...

~30.11.1979~(Zmienione na potrzeby opowiadania)

-Silv, Silv!!!-ktoś wyraźnie mnie wołał i skądś kojarzyłam ten głos. Zdjęłam słuchawki z uszu i wstrzymałam nagranie na kasecie. Po raz kolejny przed zajęciami siedziałam bawiąc się z kotami. Lekko przygrzana po majce, słuchałam na *walkmanie jakiś kawałków. Jednakże sama już nie wiem czego-możliwe, iż Pink Floyd, ale nie jestem pewna.
-Ohayo-mruknęłam, widząc przed sobą roześmianą twarz Yoh. Ostatnio nigdzie nie widziałam Anny.... Dziwne~
-Czego słuchasz ?!-czemu on jest taki pobudzony ? Normalnie o tej porze pewnie by spał... W końcu jest dopiero 6 nad ranem! Ja dostałam drgawek rano. Frip zrobił mi zastrzyk, bo trzęsłam się jak galareta.
Płakałam... Alfa wspominał coś o odwyku, bo jeśli dalej tak pójdzie to wszystkich nas zgarną.
-W sumie to sama nie wiem-odwzajemniłam uśmiech, chociaż nie znam powodu jego radości. Przysiadł się tuż koło mnie i obserwował niebo.
-Ta chmura wygląda trochę jak lody, nie uważasz ?-nadal jego dobry humor dawał o sobie znać. Zachichotałam cicho.
-Tobie to tylko jedzenie w głowie~ Yoh!
-Nie prawda! Mam znacznie ambitniejsze plany-tak uroczo nadymał policzki~!
-Ciekawe jakie ? Żeby nic nie robić ?
-A nie... chciałbym by moi bliscy byli szczęśliwi... a oprócz tego z chęcią poznałbym Jima Morrisona-westchnął z trudem. Wybuchłam śmiechem, och Yoh.. Widać, że jesteś jednym z nas~
-Dobrze, ale najpierw ja poznam Johna Lennona-dołączył do mnie i razem śmialiśmy się w najlepsze, jednak pewne pytanie zaprzątało mi głowę.
-Yoh~kun, a tak na marginesie. To gdzie jest Anna ?-spytałam. Między nami zapadła cisza. Dało się usłyszeć szum liści... Muzykę dla duszy.
-Nie wiem-przerwał milczenie i tym samym zakończył ten temat, Już więcej nie pytałam, ta odpowiedź mi w zupełności wystarczyła.
-Asakura... następnym razem jeśli będziesz brać, to nie uciekaj jak małpa z cyrku-prychnęłam, jednak po raz kolejny przewracałam się cała roześmiana po ziemi. On niczego nie pamiętał!
No dobrze... Ulituję się nad nim i nie dostanie mu się~Nee~

~2 godziny później~

Nie wiem od kogo, ale dostałam anonimową karteczkę z przestrogą dla nas-Dzieci kwiatów.

"Uważaj na Hao Asakurę. Będzie was sprawdzał.... Uważajcie na kontrolę, ale przede wszystkim ty Silv nie ufaj mu. On tylko wam zaszkodzi, a Ciebie skrzywdzi"


* Walkmanprzenośny, zminiaturyzowany magnetofon kasetowy, odporny na wstrząsy. Większość modeli nie posiadała głośników, lecz istnieją również wyjątki z małym głośnikiem umożliwiającym słuchanie bez użycia słuchawek.
*James "Jim" Douglas Morrison-(ur. 8 grudnia 1943 na Florydzie, zm. 3 lipca 1971 w Paryżu) poeta i piosenkarz rockowy znany najlepiej jako wiodący wokalista i twórca tekstów psychodeliczno-rockowej grupy The Doors. Epizodycznie także prozaik, aktor, reżyser filmowy i scenarzysta.
*John Winston Ono Lenno- (ur. 9 października 1940 w Liverpoolu, zm. 8 grudnia 1980 w Nowym Jorku) – brytyjski muzyk, kompozytor, wokalista i autor tekstów, jeden z Beatlesów.

sobota, 22 listopada 2014

5.Pierwsza komunia

Ostatnie dni mijały w miarę spokojnie jednak od jakiegoś czasu nigdzie nie widziałam starszego Asakury. Często za to widywałam Yoh w towarzystwie jego narzeczonej.
Razem przechadzali się po ogrodzie w wolnej chwili, kiedy ja chodziłam przyćpana patrząc na nich wesołym wzorkiem.
Były dwa stany jakie przechodziłam-płakałam gdy trochę trzeźwiałam lub też napady euforii. Teraz też sobie przesiadywałam w wolnej chwili nmiewałam a polu makowym. Nie wiedziałam, że tutaj rosną tak ciekawe typy roślin. Byłam w niebie. Muszę o tym powiadomić grupę !
-Co ty tu robisz ?!-przypadkowo przerwałam chwilę namiętności dwóch, wcześniej wspomnianych gołąbeczków.
-Gomen, yyy... Anno ? Tak, chyba tak?-po prostu chciałam tylko wsłuchać się w śpiew ptaków. Obserwować gawrony zbierające na zimie pożywienie. Maanam czasem też tu przechadzała się w mojej obecności i razem karmiłyśmy ptaki i ogółem pozostałe zwierzęta. Raz jak otrzeźwiałam, chciałam stąd zwiać, ale oczywiście Yohmei i jego shinigami listków musiały mi przeszkodzić.
-Pytasz czy stwierdzasz ?-szatyn był do mnie w miarę przyjaźnie nastawiony, w przeciwieństwie do Kyoyamy, która miała żądzę mordu wypisaną na twarzy.
-To ty jesteś tą Silver, z którą mam chodzić do "klasy" ?
-Tak, chyba tak-odwzajemniłam uśmiech i ku zdziwieniu itako pierwsza wyciągnęłam dłoń.
-Czy to nie Yoh powinien pierwszy wyciągnąć rękę ?-traktowała mnie z dystansem, ale przecież nie zależało mi na jej sympatii, nie ?
Prychnęłam z pogardą. Stare, mieszczańskie zasady, które wpajano mi do głowy przez cały dzień.
-Oj Anno, nie bądź taka formalna-poczochrał dziewczynę po głowie, przez co później zarobił z lewego sierpowego w twarz i z całym zaczerwienionym policzkiem, leżał kwicząc z bólu na ziemi.
Wywołało to u mnie przelotny uśmiech.
-Nie wiem jakim cudem się tu dostałaś, ale jeśli dalej chcesz uczyć się u Asakurów, to radzę Ci nauczyć się etykiety-mruknęła, jednak tym razem odwzajemniła uścisk dłoni.

~*~

-Czemu zajęcia muszą rozpoczynać się o tak wczesnej porze-nie zauważyłam, że Asakura siedzi za mną i marudzi.
-Jest dopiero 7:30-zauważyłam, wyglądając za okno, w celu zaobserwowania słońca.
-Skąd to wiesz ?-spostrzegłam podziw i zdziwienie w jego czarnych jak noc tęczówkach.
-Musisz się nauczyć współgrać z przyrodą-zachichotałam, jednak "ktoś" przeszywał mnie spojrzeniem na wylot i skończyłam wraz z czarnookim na środku sali.
-Zajęcia się zaczęły-wszędzie rozpoznam ten pełen kpiny ton głosu. Widziałam jak oczy Yoh'a były przesączone nienawiścią jak i niedowierzaniem.
-Jakim cudem ty żyjesz ?!-po klasie rozległ się krzyk. Błagam niech się przymkną. Nic nie brałam, więc niech będą tak mili i się zamkną, bo głowa mnie boli.
-Cóż naprawdę myślałeś, że jesteś w stanie mnie pokonać ?-mierzyli się spojrzeniami pełnym żądzy mordu.
Zatkało go. Widziałam, że nie mógł wydusić z siebie słowa.
-Możemy już zacząć. Im wcześniej skończymy, tym szybciej nie będziecie musieli siebie oglądać-zagadnęłam, uśmiechając się nieznacznie w ich stronę.
-Masz rację, zaczynajmy~reszta lekcji minęła spokojnie. W sumie to było nawet fajnie. Ciekawe prowadził zajęcia, naprawdę~ Wymuszał myślenia, coś do czego większość osób nie chciało nas zmusić, więc byłam zadowolona. Zostawiłam Yoh karteczkę by do nas wpadł koło 21.

~*~


Przyszedł-cieszyłam się jak głupia. Maanam poprosiłam by mi przyniosła koraliki jakieś, a Frip wraz z Alfą zorganizowali sprzęt. Muzyka jak zwykle włączona~
-Jesteście Hipisami, prawda ? Na czym to wszystko polega.... Nie wiem, ale podoba mi się wasz styl życia. Beztroski, ale cóż nie macie obowiązków-westchnął. Jak Yoh się mylił...
-Oczywiście, że mamy , stary! Jednak każdy z nas ma już dość~ To jest nasz bunt-oznajmiłam radośnie, wskazując miejsce gdzie mógł usiąść.
-Wiesz Yoh, my też uczestniczyliśmy w turnieju. Wiesz po co ? By w końcu uwolnić wszystkich od tego pieprzonego materializmu, ciągłych konfliktów. Najważniejsze jest szczęście duchowe i dbanie o innych. My tylko chcemy, by na świecie panował pokój-wolność, aby każdy mógł budzić się codziennie z uśmiechem na ustach bez trosk. Chcemy korzystać z każdego dnia i się nim cieszyć i z innymi cierpiącymi dzielić się ta radością, bo wszyscy jesteśmy braćmi~westchnęłam zauroczona przemową mojego kumpla. To nic więcej tylko przyjaźń, a przynajmniej tak myślę...
-Carpe Diem(Chwytaj Dzień)-dodałam spokojnie. Usiadł co znaczy, iż się nie przeraził.
-Macie rację-odpowiedział, już z lekka wyluzowany. Maanam zawiesiła mu na szyi koraliki, a Alfa przygotował skręta z opium.
-Boisz się ?-spytałam, widząc oprócz zafascynowania to tez obawę w jego spojrzeniu. Kiwnął głową, a ja podgłosiłam muzę.
-Trochę-szepnął. Biedak głos mu się łamał, ale my mamy na to sposób.
-No to lecimy z pierwszą komunią-westchnął Frip-Nie martw się nie będzie źle. Masz-podał mu skręta z opium. Miło~
Mi jakoś nie chcieli dać, a jemu to co ?! No w sumie nowi zawsze mają na początku słabsze środki.
Niepewnie ujął do ręki rolkę, po czym kilka razy się zaciągnął. Jestem ciekawa skąd Alfa to wytrzasnął ?
-Jak byłem u tej starej jędzy-Kino, to ma sporo ziół-mruknął. Zapomniałam, że potrafi posługiwać się telepatią-I nic ode mnie nie dostaniesz-wredny gbur. Pokazałam mu język i musiałam się uchylić, bo bym pięknie dostała jego butem. Niestety Asakura nie miał tyle szczęścia, ale o dziwo nawet nie zareagował, po prostu siedział z czerwonym śladem na twarzy.
Każdy był już przygrzany, ale ja najmniej(no może z wyjątkiem Yoha). Nagle szatyn wstał po czym cały roześmiany wyszedł.
-Co mu ?-spytałam retorycznie, ale Alfa był zbyt zajęty by mi odpowiedzieć na to pytanie. Na czym polegało to jego zajęcie ? Na przytulaniu się z moją przyjaciółką, ot co !
-Pomóż mi się wkuć-jęknął mój kochany Frip. Skinęłam lekko głową i w miarę szybko to załatwiłam. Ku mojemu zdziwieniu oparł się o mnie, po czym w ramach zapłaty musnął ustami mój policzek. Swoisty rumieniec zagościł na mojej twarzy, jednak teraz liczył się Yoh!
Wybiegłam z pomieszczenia, a wraz z otwartymi drzwiami ulatniał się dym. Będę musiała znów wietrzyć... Ech jak to mawia Hagumi-Life is brutal~
-Stój !!!-wrzasnęłam, kiedy prawie zapukał do by zgłupiał ?!-Ogarnij się człowieku!-warknęłam potrząsając nic, co bardzo komicznie wyglądało gdyż byłam o głowę niższa od niego. Oparł się na mnie podśmiewając. Jest OK a przynajmniej tak mi się zdawało/ Moje błędne przekonania szybko zostały rozwiane gdy poczułam jak moja koszula mięknie od jego łez ?
-Myślałem, że umarł... winiłem się za to, ale on jak zwykle zachowuje się jak prostak. Nie przejmuje się nikim i niczym-czemu ?-przeczesywałam dłonią jego włosy, lekko tuląc i kołysząc nim w przód i tył.
-Już dobrze, ciii-próbowałam jakoś go uspokoić. Nigdy bym nie pomyślała, że tak opanowany człowiek rozklei się w ramionach osoby, którą dopiero co poznał. Musiał czuć się rozluźniony po używce udało mu się uwolnić targające nic uczucia. Pewnie miał rację, ale co ja mogę wiedzieć ?
-Co tu się dzieje ?!-zamarłam, a serce prawie stanęło mi w gardle. Czułam się jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku...


piątek, 14 listopada 2014

4. Relacje

Przepraszam za błędy, ale nie mam siły już ich poprawić.

~*~

Pierwsze promienie słoneczne, skutecznie wybudziły mnie ze snu. Nie czułam bólu, zmęczenia, zdenerwowania-wszystko mi jest obojętne.
Uwielbiam ten stan a zarazem nienawidzę go. Tyle sprzeczności w tak małym ciele. Ludzkim ciele, małej jednostce naszego gatunku, a jeszcze mniejsze znaczenie ma moje życie wobec naszej społeczności.
Powoli podniosłam się do pozycji stojącej i wzrokiem szukałam wyjścia, ale przypadkiem natrafiłam spojrzeniem na zielnik spoczywający na jakiejś półce, a obok leżała jakaś księga. 
Podeszłam bliżej, chcąc zbadać obiekt. Najpierw pochwyciłam zielnik, który po niecałej minucie odłożyłam z powrotem na miejsce. Później wzięłam do rąk książkę i ukradkiem udało mi się przeczytać początek. 
 
~12 listopada~
Wróciłem w rodzinne strony.Nieodłączna przeszłość nawet w mej posiadłości dołuje. Prześladuje co dzień.Wielu młodych ludzi ożywia atmosferę, a zamieszanie jakie tu panuje mogłoby nawet wskrzesić nieboszczyka i zmusić go do radosnego tańca. Już jutro wracają moi uczniowie. Muszą przystosować się do życia tutaj, a może to JA muszę ? Miejsce przepełnione bólem po straci, ukochanej mi osoby. To tutaj znienawidziłem własny gatunek i tu też odbudowałem w pierwszym wcieleniu swój "dom", ale...To już nie jest miejsce, w którym panuje ciepło. Nie roznosi się tu miłość jak za dawnych lat. Teraz są to tylko zamknięte pomieszczenia przenoszący w żałobę. Każdy powinien mieć miejsce, gdzie może powrócić, ale mnie wykreślili już dawno. Spisali na straty...Jestem tu też z innego powodu. Po zawarciu przysięgi z głową innego klanu, szukam tej osoby, która jest....

-Widzę że już się obudziłaś-zwróciłam swoje puste oczy w jego stronę. Na mojej twarzy malowało się zdziwienie, jednak nie przejmowałam się tym zbytnio. Cóż trudno. Nie wiedziałam, że to jego pokój, ale mogłam się domyśli w końcu wygląda na największe pomieszczenie mieszkalne na tej uczelni i z pewnością należy do niego.
W popłochu schowałam za plecami dziennik, uśmiechając się sztucznie czym zakryłam zakłopotanie.
Przeszywał mnie ciekawskim spojrzeniem na wylot, ale nic nie powiedział, po czym odwrócił się, aby otworzyć okno. Od razu wykorzystałam okazję i ułożyłam pamiętnik w jakiś kącik tak aby był w tym pomieszczeniu. Może jeszcze będę miała okazję dowiedzieć się o kogo chodziło ?
Mocno zaczerpnęłam wdech, wpuszczając do płuc świeże i jeszcze chłodnawe powietrze, Słońce dopiero rozpoczynało swą wędrówkę po niebie.
-Co ja tu robię ?-nic nie pamiętałam oprócz prochów. Jedna wielka pustka wypełniała mój umysł.
-Sama sobie na to odpowiedz-oznajmił poważnym tonem, na co zaniemówiłam.
-Ty sobie chyba jaja robisz ?!-ryknęłam, wymachując rękoma. On jednak nadal stał odwrócony do mnie tyłem, po czym kontynuował.
-Zapytaj się swoich przyjaciół. Dzisiaj macie się powstrzymywać od różnorodnych numerów. Niedługo pojawi się kilku nowych uczniów i nie chcę tutaj żadnych sporów-prychnęłam pod nosem oburzona. Cholerne wariatkowo!
-Nie martw się. Gdy tylko turniej się zacznie, odzyskasz trochę wolności, Silv-skąd wiedział jak mówili do mnie przyjaciele ?! Chciałam wyjść, by mieć już święty spokój, kiedy poczułam jak przylegam plecami do ściany bez możliwości ruchu.
-A ty gdzie się wybierasz ?-mimo wszystko głęboka barwa jego głosu, wywołała u mnie dreszcz. Był zdecydowania za blisko!
Zaniemówiłam, znowu. Świetnie nie ?!
-Mogę już wrócić do pokoju ?-spytałam spanikowana, czerwienią się lekko gdy założył kosmyk moich włosów za ucho.
-Dobrze. Miło, że w końcu wiesz czym jest szacunek. Możesz iść, ale o siódmej, trzydzieści widzę waszą grupę na dole w salce-o dziwo mrugnął do mnie, a ja nie dość iż na pożegnanie splunęła  mu na buty, to trzasnęłam drzwiami na tyle mocno, że jakaś waza na korytarzu uległa całkowitemu zniszczeniu. Jeszcze coś co tam krzyczał, że pożałuję. Frajer, to byłby cud gdybym się tym przejęła.


~Z perspektywy Hao~


Muszę przyznać, że ta mała jest bardzo charakterna. Czyli to prawda co o niej mówiono między radą...
Jeszcze pożałuje za swój brak subordynacji, ale zaciekawiła mnie i to bardzo. Nie jest do końca człowiekiem. Przy bliższym kontakcie nawet mruczała, czyżby to właśnie ona była Neko no hana. Skrzyżowanie kilku dusz w jednym ciele... Ciekawe, ciekawe...
Spostrzegłem, że kilka przedmiotów nie leżało na swoim wcześniejszym miejscu, a dokładniej chodziło mi o dziennik.
Myślała, że się nie domyślę ?
Teraz jednak czekam na swoich uczniów, a dokładniej Hanagumi, Opachi, Ramiro i Luchits, który ma się zająć sprawami organizacyjnymi. Jednak co innego mnie ciekawi-Jak zareaguje mój braciszek na wieść, że żyję ?
Yohmei był tak naiwny i chyba myślał, że się nie dowiem o jego odwiedzinach i kontynuowaniu nauki. Wraz z Anną mają odwiedzić moją korzystać z moich nauk bez mojej wiedzy ?
Śmieszne.
Miło będzie zobaczyć Kyoyamę, a jeszcze milej Yoh.
Cóż jeśli coś mu nie będzie odpowiadało, to sam może odejść. Rodzina nadal mu nie powiedziała, że to ja jestem tak naprawdę głową rodziny i główną linią rodu Asakura.
Może lepiej jeszcze przetrzymać go w niewiedzy, póki co ?

~Z Perspektywy Indili~


Wszyscy są poddenerwowani. Nawet muzyka i czytanie naszej kochanej poezji czy rozmyślanie o wolności ducha nas nie uspokaja.
Powoli kończą się działki. Tylko Maanam jest w miarę dobrej sytuacji, ale i jej skończą się w końcu prochy.
-Jak to nie mamy skąd wziąć ?!-warknęłam do Fripa. Ręce mu się trzęsły, ale starał się zachować spokój i nie podnosić na mnie głosu.
-Damy radę. Zrobimy, krótki odwyk. Może coś tutaj znajdziemy-stwierdził z nadzieją. Jemu też oczy świeciły się na myśl o ćpaniu. Nie jest OK.
Chcę znowu wyruszyć w świat, ale ta szkoła...zaplanowane małżeństwo nie dają mi nawet odkryć wolnej miłości !
Poznać i skosztować tego uczucia, którym trzeba się rozkoszować.
-Wiesz Inda.. bo Alfa wczoraj trochę przesadził i dzisiaj Kino musiała się nim zająć-widziałam jak medium starała się ostrożnie dobrać słowa. Zaplotłam jej warkocza, a ona skończyła wyżywać koszulę dla Firipa.
-Ona mu nie może-nawet mój oni~san przyznał mi rację!
Nie przepadamy za sobą-To prawda, ale swoim nie życzę niczego złego. Martwiłam się, nie chciałabym by coś mu się stało. Przyzwyczaiłam się do jego obecności, złowieszczego głosu, wolnej jazdy po świecie, kłótni... Nawet stylu, tak różnego od nas, a jednak podobnego~ Był podobny w usposobieniu... Też chciał w końcu być szczęśliwy.


~pół godziny później~


Czekaliśmy na placu apelowym. Nasz "przewodnik duchowy" wyciągnął mnie i Hagumi (Maanam) z dala od gitowców. Nie mieliśmy ochoty na kolejną aferę w ciągu tego miesiąca.
Jakieś było moje zdumienie, kiedy naszym oczom ukazał się brat bliźniak Hao Asakury-Yoh Asakura, wraz ze swoją narzeczoną.
-Yoh będziesz uczęszczał do grupy wraz z Indilią Silver-tu jego ojciec, Mikihisa wskazał na nas. Obdarzył na radosnym uśmiechem, a jego narzeczona była w stosunku do nas obojętna.
Co jest tu grane i czemu jeszcze nie pojawił się straszy z braci ?




 

3. Popatrz wcale się nie boję~

Przystałam na tą "prośbę". Ja nie wykonuje rozkazów, choćbym miała przepłacić to życiem-Zostanę wolna, do końca.
Kiedyś zapytałam Fripa-Czemu by być wolnym, trzeba kłamać ? Nie odpowiedział, a ja już więcej nie poruszyłam tego tematu.
Czemu nie obawiam się Asakury ?
Nie wiem... jest OK. Wszystko mi obojętne, a ja jedynie czuję te przyjemne drgawki w nogach. Marzy mi się "kompot", ale maku lekarskiego brakuje, a wraz z tym jedynego, niezbędnego składnika-mleczka.
-Podoba mi się wasza ideologia, ale z tym swoim wyimaginowanym pokojem, daleko nie zajdziecie-mruknął posyłając mi nieznaczny, ale pewny siebie uśmiech.
Nie odpowiadam.
Milczę.
Nie dlatego, że nie wiem co powiedzieć po prostu nie zamierzam odpowiadać na głupie zaczepki.
-Szanujecie naturę i żyjecie z nią w zgodzie. Bacznie obserwowałem wasze postępy i walki w czasie turnieju i muszę przyznać. Byłem pod wrażeniem, ale widać było, że wcale wam nie zależy-kontynuował. Miał rację, wcale nam na tym nie zależało.
Dla mnie był to jedyny pretekst by wyrwać się z szarej rzeczywistości i codziennego życia z dala od "domu", albowiem nikt kto żyje przeszłością nie osiągnie szczęścia. Wtedy nie ma żadnego alternatywnego spojrzenia na przyszłość.
Żyjemy teraźniejszością i walczymy z tym mieszczańskim, śmiesznym ustrojem społeczeństwa.
-Zależało nam, ale nie na tyle by krzywdzić naszych braci-odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
Przystanął na chwilę patrząc na mnie spod łba. Czułam się trochę niezręcznie, jak dziecko przyłapane na sprzeciwianiu się woli rodziców bądź opiekunów prawnych. Teraz jednak nie ma to większego znaczenia.
Nim się obejrzałam po raz drugi w tym tygodniu znalazłam się w świątyni, gdzie doszło do naszego drugiego spotkania.
-Ludzie nie są braćmi, a przynajmniej póki co, TAK JUŻ JEST-prychnął wyrażając tym samym swoje niezadowolenie wobec mojej postawy. Jakie to ma znaczenie ?
-Posłuchaj mnie przez chwilę, dobrze ? Załóżmy, że ktoś wyrządza Ci krzywdę, ale czy działając według zasady "oko za oko, a ząb za ząb", to nie zniżamy się do tego samego poziomu ? Czy stajemy się lepsi, a może właśnie popełniamy jeszcze cięższy grzech ?-nic nie odpowiedział a przynajmniej nie słownie. Widziałam cień zwątpienia w jego oczach, ale silne pchnięcie i upadek na podłogę lekko  mnie przyćmiły. On zaś zasiadł na tym samym tronie co wczoraj, spuszczając głowę.
Bujne, szatynowe włosy skutecznie zasłaniały jego oblicze. Tak jakby próbował coś ukryć... ?
-Jesteś potwornie dziecinna, Silver. Powinienem się Ciebie pozbyć by uniknąć dalszych kłopotów, ale póki co wierzę iż zmienisz swój światopogląd i przejrzysz na oczy. Wraz ze swoją grupą sprawiacie sporo problemów, a przynajmniej tak twierdzi większość uczniów jak i znaczna część mojego klanu. Jednakże widzę w was spory potencjał i szkoda byłoby stracić takich uczniów-ilustrował mnie spojrzeniem pełnym wyższości. Jego niepewność zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
Nadal coś ode mnie oczekiwał i chyba wiem czego...
Nie zdążyłam jeszcze wypowiedzieć słowa, kiedy coś przycisnęło mnie do ziemi,  przez co znalazłam się w pozycji klęczącej, a raczej osoby oddającej pokłon.
Zadowolenie malowało się na jego ustach, co podkreślał znaczący uśmieszek. Wzruszyłam ramionami, kiwając się lekko.
-*Yeah! Come on, come on, come on, come on! Now touch me, baby. Can't you see that I am not afraid-naszło mnie jakoś na doorsów (Chodzi o "The Doors"). Pewnie teraz uzna mnie za wariatkę i dostanę "karę" za nieszanowanie przyszłego a może raczej niedoszłego króla szamanów. Tylko ile to ja już razy nie dostałam i nadal się nie nauczyłam przestrzegać tych bezsensownych reguł!
-Jak widać humor Ci dopisuje i masz nadmiary energii. Dobrze to zaraz spożytkujesz na treningu-oznajmił wyzywająco z leciutkim uśmieszkiem.
On sobie chyba żartuje, nie mam ochoty wykonywać czyichkolwiek poleceń!



~jakiś czas później~


Padłam i to dosłownie. Alfa musiał mnie wnieść do "pokoju", a raczej na chatę. Towarzystwo przygrzane. Maanam miała wlepiony ten swój smutnawy uśmiech z domieszką senności, a Firip właśnie zapodał jakiś kawałek na adapterze.
Płyty winylowe najlepiej zapisują dźwięk oddając przy okazji nastrój tamtych lat. Wszystko mnie bolało, każdy mięsień. Przez Asakurę i jego "małej konfrontacji" nie mogłam się ruszyć, a może nie chciałam ?
Jest jedna rzecz jaką muszę przyznać-sporo się dzisiaj nauczyłam. Najboleśniejsze, ale i za razem najważniejsze było starcie przy użyciu tylko pięciu zmysłów, w tym jednego dodatkowego-szamańskiego, a mówiąc po ludzku-Kazał mi z zamkniętymi oczami nasłuchiwać i odbierać ataki, czyli po prostu broniąc się.
Moja "kocia natura", raczej ma to do siebie, że posiadam świetny wzrok, ale z pozostałymi zmysłami bywa trochę gorzej.
Miał inne zwyczaje nauczania niż w pozostałych uczelniach, w jakiś dotychczas przebywałam. Wiedza merytoryczna i zdolności musiały mieć swoje odzwierciedlenie w praktyce. Z tego co zdążyłam zauważyć zmuszał do myślenia i mimo wszystko zachowywał spokój, udawany spokój... W każdej sytuacji.
Był inny, a te różnice jasno rzucały się w oczy, ale co to dobrze ?
-Silv, nie odpływaj-głos mojego przyjaciela zawsze mnie rozweselał i teraz też tak było. Drapał mnie za uchem, a przez tą "stronę" Neko no hana, mruczałam jak najęta, aż Alfa się uśmiechnął z rozbawieniem.

~*~


   Kochana Mamusiu,

Z pewnością czekasz na mnie pośród gwiazd. Obiecaj tylko, iż tak jest!
Tęsknię. Serce przeszywa ból niewyobrażalny, ze względu na stratę. Tak mamo, nadal żywię urazę do ojca. Nie potrafię mu przebaczyć nawet jeśli nasza idea, Dzieci Kwiatów nakazuje takie postępowanie. Nie umiem i nie wiem czy kiedykolwiek posiądę tą jakże trudną umiejętność.
Z tego co pewnie widzisz tam z oddali, Kora nadal nie budzi się do życia. Czy to śmierć kliniczna ? A może jej duch tak jak twój już pragnie być bliżej Boga ?
Niedługo też do Ciebie dołączę, mamusiu. W końcu będziemy razem~
Frip zawsze mi przypomina, że ten świat jest tylko naszą wyboistą drogą do szczęścia. Chcą się nas pozbyć, ale nie możemy się tak łatwo poddawać !
Nie poddam się dla Ciebie, mamo... 
Obiecuję~


    Twoja Droga
        Silv~

Miałam w zwyczaju w drugie piątki miesiąca kłaść na moim małym ołtarzyku pamięci o Tobie-list.
Chcę być zawsze wiedziała co się ze mną dzieje. Nie ważne czy wychodzi na lepsze czy gorsze, po prosto pamiętaj, że mi Ciebie potwornie brakuje.
Jesteś już tam w oddali. Zajmujesz miejsce blisko jasnych gwiazd. Czy w końcu zaznałaś błogi spokój, o którym od zawsze marzyłaś ?

~w nocy~

Obudziłam się z krzykiem. Płakałam nie mogąc się uspokoić. Firip oznajmił, że jestem w ciągu i płakał razem ze mną ubolewając nad światem. po czym dał mi do nuchania prochy i dalej utulał w swych ramionach.
Nie byłam w stanie teraz się uspokoić. Do póki TO uczucie nie zniknie, dalej będę łkać nad niezapełnioną pustką.
Nie mogłam się uspokoić, chociaż bardzo chciałam. Krztusiłam się własnymi łzami a prochy, które otrzymałam wcale nie ułatwiały mi tego.
Rozległ się trzask drzwi wejściowych, a do naszego królestwa wtargnął "ktoś" nieproszony.
Przejął się ? Co się stanie ? Pewnie jest wściekły, że mu przeszkadzamy w odpoczynku lub medytacji... Jeśli zrobi to co miał w zwyczaju to wiedz mamo, że jestem już blisko Ciebie.
-Zanieś ją do kaplicy-ten rozkazujący ton bębnił mi w uszach i to wszystko co pamiętałam. Prochy działały jak należy.
Odpływam.

*No chodź, no chodź, no chodź już
Dotknij mnie
Popatrz nie boję wcale się

środa, 12 listopada 2014

2. Pięć elementów.

Zanim przejdę do rozdziału, chciałam dedykować rozdział moim dwóm czytelniczkom z czego jedna jest z nich jest już po części kumpelą :)
Wiadomo o kogo mi chodzi:
Oczywiście o Majo Kurocho i Marcię Kyoyamę.

***
Spokojny wieczór, a przynajmniej tak mi się zdawało. Siedzieliśmy wspólnie kiwając się do jednej z moich ulubionych piosenek Joplin, a dokładniej " Mercedes Benz".
Od kiedy mama mi ją puściła  po raz pierwszy to, zakochałam się w jej wokalu. Niestety tak szybko pożegnała się ze światem. Zupełnie jak to Rysiek nucił o swej "żonie"-Whisky.
Nie spełniła się w tej roli jak widać....
Spojrzałam na Maanam, która jak zwykle miała na twarzy wlepiony ten swój senny uśmiech. Frip zrobił mi zastrzyk, abyśmy mogli być bliżej Pana~
Dopiero teraz przejrzałam na oczy-Lubię gdy to właśnie ON mi robi zastrzyk.
-Co tu się wyprawia ?!-do pomieszczenia wpadł jakiś staruszek. Chyba, Yohmei czy jak mu tam ?
Nie przejęliśmy się tym zbytnio, a tak naprawdę ?
Było nam to obojętne, w końcu teraz jest OK. Jedna rzecz tylko nie daje mi spokoju-Kim był ten chłopak ?
Czemu wyglądał tak znajomo ?
Nie wiem, ale nie mam ochoty zawracać sobie teraz tym głowy. Jedyne co się liczy na chwilę obecną, to moja majka.
Jak to mawiał Alfa-My sister is morfina~
Nie mogę sobie przypomnieć jego złowrogiego spojrzenia, którym obdarzył mnie przy naszym pierwszym spotkaniu.
Jeszcze się nawet nie spotkaliśmy, jednakże w końcu to jego kolej by załatwić nam "sprzęt" i camper. Ja zajęłam się farbami, a Maanam różnego rodzaju sprejami i szablonami. W końcu trzeba odświeżyć szatę graficzną naszego *Wana i ruszać w świat~
-Mówię coś do was!-wywarczał staruszek przez zaciśniętą żuchwę.
-A Pan coś do nas mówił ?-spytał Firipa. Wiedziałam, że pytał zupełnie poważnie. W końcu do jego przyćpanego mózgu już nic nie dociera.
-Nie do Ciebie, a do niej-tu zwrócił ręką wskazując na mnie z niechęcią i tak jakby odrazą.
-Asakura-san, przecież Silv tym razem nic nie zrobiła-moja "przyjaciółka" próbowała mnie wybronić, domyślając się o nadchodzących konsekwencjach, po za tym może jednak jej na mnie chodź trochę zależało ?
Uśmiechnęłam się do niej smutno, po czym zwróciłam swoje puste oczy w stronę starca, który mierzył mnie surowym spojrzeniem.
-No więc, co mam zrobić ?-zapytałam, próbując podnieść się do pozycji stojącej z klęczka. Muszę przyznać, że ta niepozornie łatwa czynność sprawiła mi sporo trudu.
-Idziesz ze mną do świątyni, ale już!-syknął, po czym jeden z tych jego shinigami listków pchnął mnie swoim maleńką formą. Przyroda jest moim przyjacielem, a ja nie krzywdzę przyjaciół-więc dałam sobie spokój z eliminowaniem tych upierdliwych stworzonek, powstałych z foryoku Asakury.
Wiedziałam, że z pewnością czeka mnie poważna rozmowa, więc wcale mi się nie śpieszyło. Chwiejny krok zresztą doskonale o tym świadczył, chociaż przyczyna tego zjawiska była inna-nogi po morfinie miałam jak z waty, ale szczerze ?
Czułam się cudownie.... Do czasu, który leciał nieubłaganie.
Po jakiś piętnastu minutach moja stopa w końcu stanęła w kaplicy, gdzie jakaś postać siedziała na tronie kapłańskim. Nie widziałam jednak kim jest ów osoba, gdyż przez panujący tu półmrok nie mogłam dostrzec dokładnego zarysu ciała, ale sylwetka wskazywała iż jest to z pewnością mężczyzna.
Niepewnie rozejrzałam się po wnętrzu świątyni. Przy głównym ołtarzu widniała pięcioramienna gwiazda z wizerunkiem duch shinigami. Z tego co słyszałam, obecnie należały do jakiejś itako ?
Tuż przy pochodni, która miała za zadanie chodź trochę rozświetlić pomieszczenie, siedział członek naszego zgromadzenia-Alfa.
-Co ty tu robisz ?-zapytałam niezwykle zaciekawiona jego widokiem, ale kiedy obdarzył mnie spojrzeniem godnym kostuchy, zaniechałam dalszych pytań.  To nie miało sensu.
-Znowu nie przestrzegacie zasad panujących w naszej szkole. Powinienem was usunąć...-zaczął nasz "mistrz", ale czyjś głos mu przerwał. Brzmiał trochę nienaturalnie przez echo tu panujące,
-Jednak nie masz na to mojego przyzwolenia, bo to JA decyduję kto uczęszcza do MOJEJ szkoły, a nie ty Yohmei-prawie mi szczęka opadła, ale na twarzy pojawił się tylko nieznaczny uśmiech. Zajęłam miejsce koło dwudziestoparolatka, gdyż nie miałam ochoty dalej stać.
-Ktoś Ci pozwolić usiąść ?!-serce podskoczyło mi z przerażenia, a tym bardziej nie wiedziałam kto na mnie wrzasnął.-Jutro się rozliczymy, a teraz zajdźcie mi z oczu-wróciliśmy niczym skazańcy do miejsca naszego zakwaterowania, by znów odpłynąć w dzikach muzyki przy delektowaniu się w słowach Fripa.

~następnego dnia~


Każdy liczył, że im szybciej zajęcia się zaczną tym szybciej dobiegnie ich koniec. Źle się tu czułam, bo do mojej klasy uczęszczały dwie grupy.
1."Normalni" szamani, bez poglądowi, słuchający się grzecznie wszystkich poleceń, które wykonywali jak maszyny. Pewnie już przyjęli mieszczańskie reguły panujące w tym świecie... Czyli oni już są straceni, bo poddali się niesprawiedliwości~
2.Gitowcy-z nimi były już większe problemy, ponieważ często dochodziło do sporów pomiędzy naszą grupą hipów, a nimi co czasem przyjmowało większą skalę. 
Najgorsze chyba było to, że ja musiałam sama znosić ich towarzystwo, bo przez mojego "kochanego" tatusia nas porozdzielali.
Nie słucham wykładu o kontakcie z naturą. Nie przepisywałam niczego do zeszytów. Gardziłam TYM. 
Zew przyrody trzeba poczuć w swym sercu, a wyuczając się pustych definicji, nigdy do tego nie dojdziemy, więc nie zamierzam słuchać.
-Chciałam wam przedstawić Hao Asakurę-nadal siedziałam niewzruszona słowami Kino. Nie wierzyłam jej, do pewnego momentu kiedy...
-Lepiej wstań, gdy do Ciebie mówię-zwróciłam swój wzrok ku górze i zamarłam widząc ten sam kpiący uśmiech co wczoraj. Ta sama barwa głosu co wtedy w salce i kiedy... byłam z Alfą w świątyni!
-Co ty tu robisz ?-spytałam przyjmując obojętny wyraz twarzy. Od ranka jestem na prochach, które dostałam od Hany.
Oczywiście kodeina działa znacznie delikatniej niż majka, ale też jest dobrze i nie ma żadnych śladów po nakłuciach. Moja skóra trochę odpocznie od nakłuć, a kanały może się zregenerują.
Co on tu robił ?!-takie pytanie zaprzątało mi w tej chwili umysł.
-Cóż, to moja posiadłość, a to ty tutaj jesteś gościem-mruknął, łapiąc mnie za przed ramię.-Zaprezentuj czego Cię tutaj nauczono i radziłbym Ci się postarać-odparł ze spokojem. W tym stwierdzeniu krył się jednak pewien podtekst-"Jak nie pokażesz, że jesteś silną szamanka, zginiesz". Wszyscy widzieli co on robił na turnieju ze swoimi przeciwnikami, ale bardziej ciekawiło mnie jakim cudem przeżył konfrontacje ze swoim bratem ? 
Nie wiedziałam co pokazać, ale raz kozi śmierć. Zwróciłam swoje spojrzenie za okno, które było nieznacznie uchylone.
W dłoń ujęłam pąk wiśni, który przy odrobinie foryoku zakwitł, tak jak całe drzewo, a w końcu jest już koniec roku-jesień, a dokładniej listopad, więc było to dość dziwne zjawisko.
Spojrzałam przelotnie na Asakurę, który wyglądał na zadowolonego. 
-Dobrze, usiądź. Następnym razem jednak masz COŚ innego zaprezentować, ale skoro mówiliście o elementach przyrody, to właśnie tym się zajmiemy. Ludzie unicestwiają świat, który składa się z pięciu elementów. Ziemi, Wody, Powietrza i Ognia, a tym piątym elementem jest energia mistyczna, składająca się częściowo z życia i foryoku, ale też i świata duchowego. A teraz chodźcie-większość włącznie ze mną myśleli, że coś jest z nim nie tak, jednak zaraz zburzył nasze błędne przekonanie.
-Jak mówię, że macie za mną iść to z łaski swojej ruszcie się, bo zaraz wam pomogę!-ten krzyk od razu zmusił nas do jego upragnionej reakcji. Ruszyliśmy tuż za szatynem w rzędzie, a przynajmniej większość się do tego dostosowała, ale ja nie jestem większością. 
JA jestem SOBĄ.
-Chwytajcie dzień, bo to może być wasz ostatni-oznajmił z uśmiechem zostawiając nas na dworze, mówiąc iż mamy się przejść i jak do jakiś kretynów-kazał nam zaobserwować dzieła matki natury.
Już chciałam iść na pole makowe, bo Alfa nic nie przyniósł wczoraj, ale zostałam skutecznie zatrzymana.
-Nie tak szybko, dziecko kwiatów~

wtorek, 11 listopada 2014

1. Codzienność irytuje

Piszę do Ciebie ukochany...
Wysłano mnie do akademika "Welton", gdzie panują bardzo rygorystyczne reguły. 
Moi "kochani" opiekunowie twierdzą, że te "zasady" dadzą nam jakieś większe osiągnięcia w życiu. W końcu kształtują przyszłą elitę. 
Nie mogłam odmówić, nawet bym nie śmiała, ale...
Nie wiem jak długo tu wytrzymam~
Jest to jednak magiczne miejsce, ale nie pozwalają nacieszyć się naszymi zdolnościami. Przyrzekam Ci, że niedługo ucieknę i powrócę~
Nadziejo ty moja.
Na szlaku, pod twoją nieobecność.
Na próżno się błąkam, ale moje życie bez ciebie
jest niczym innym, jak błyszczącą ozdobą, pozbawioną sensu.

Twoja 
  Indila~


~kilka godzin później~

-Indila, wyprostuj się!-po raz kolejny westchnęłam, patrząc na tą zgrzybiałą staruchę, która rzekomo była wielce szanowaną medium.
-Sama się wyprostuj, wiedźmo-oczywiście po raz kolejny oberwałam laską po plecach, co wywołało cichy syk.
-Może to Cię nauczy szacunku-warknęła, znów uderzając mnie tym cholernym kijkiem. Co ja jej zrobiłam do cholery ?!
Już miałam rzucić jakąś kąśliwą uwagą, ale jakimś cudem powstrzymałam się. Spojrzałam błagalnie na zegarek. Dlaczego czas nie może lecieć trochę szybciej?!
Po co w ogóle powstała czasoprzestrzeń ? Po co istniejemy-nie rozumiem ?
-Silver, skup się!-czemu ona musi nas uczyć ?! Jakim cudem ta ropucha się rusza, a najbardziej dziwi mnie czemu ją podziwiają.
Szanowana medium-też mi coś~
-Silver wymień zasady panujące w tej placówce-niech sobie mówi co chce.
-Nie pamiętam-mruknęłam niechętnie, machając ręką na tę babę. Jak to jej było-Kino ? Kino Asakura ?
-Shiro powtórz za koleżankę, bo jak widać trzeba jej odświeżyć pamięć.
-Tradycja, Honor, Dyscyplina i Doskonałość, sensei!-i ja muszę takich idiotów znosić ?
-Lizus-prychnęłam, krzyżując ręce na wysokości piersi.
-Nie każdy chce znowu odrabiać potrójny trening-fuknął. I tak cipa z niego i tyle.
Shiro Higurashi-chyba jedyny uczeń w tej cholernej placówce "edukacyjnej", a raczej zakładzie zamkniętym... a wracając do niego. Shiro to jeden z nielicznych uczniów, który sam z własnej, nieprzymuszonej woli zgłosił się do naboru.
Myśli, że będzie kimś wyjątkowym ?
Każdy się bawi w ten ustrój klanów, no może z wyjątkiem NAS. Niestety jesteśmy w różnych klasach. Specjalnie na życzenie "mojego" ojca nas rozdzielili, ale co im to da kiedy po nocach zawsze siedzimy u Alfy lub u mnie ?
-Jak widać Silver nadal nie nauczyłaś się żadnej z tych zasad, więc zamiast treningu spędzisz cały dzień szorując podłogę w salce treningowej, swoją szczoteczką-lekko zbladłam na to stwierdzenie, w końcu ta "salka" jest jednym z największych pomieszczeń w tej budzie !
-Może to Cię oduczy głupich wybryków-dodała, po raz kolejny tego dnia uderzając laską po mojej głowie. Mam ochotę wziąć tego badyla i oddać jej tym samym za nadobne.

~*~
Reszta lekcji upłynęła spokojnie, jednak nie mogłam się skupić. Byłam cała poddenerwowana i z utęsknieniem czekałam, aż odbędzie się nasze zgromadzenie.
Tęskniłam za tymi bezchmurnymi dniami na wzgórzu, wsłuchując się z słowa "przewodnika", nauczającego nas prawdy o świecie.
A co mi z tego przyszło ?
Nic. Jedyne co posiadam to kilku "przyjaciół" z naszego Stowarzyszenia. Brak samodzielnego myślenia. Samotność mam i mój młodzieńczy bunt.
Piękne blizny i pustkę-jestem taka bogata...
W dodatku teraz zamiast wsłuchiwać się w naszych idolów głoszących słowa prawdy, klękam na podłodze upokorzona i szoruję posadzkę.
Umiliłabym sobie czas szybkim strzałem, ale Alfy nigdzie nie widziałam, a Fripa tylko rankiem przy porannej działce spotkałam. Od tamtej pory nie minęłam się już z nikim. Żadnej bratniej duszy nie ma przy mnie~
Ręce potwornie mi się trzęsły, a ja stawałam się coraz bardziej drażliwa aż do tego stopnia, że w jakąś różowowłosą pokrakę rzuciłam szmatą.
-I na co się kurwa gapisz ?!-od razu uciekła, przez co niestety nie trafiłam. Może to by mi chociaż humor poprawiło?
-Weźmiesz się w końcu do pracy ?-głęboki i spokojny głos, którego jeszcze do tej pory nie zdążyłam usłyszeń. Odwróciłam się o 180 stopni, patrząc na ów osobnika, który mierzył mnie jak obiekt badawczy.
-Zamknij buzię-dodał. Szczerze ? To nawet nie zauważyłam, że wzbudził we mnie takie zainteresowanie. Długie włosy, dzwony i niedopięta koszula. Nigdy tu takiego wcześniej nie widziałam... Czyżby nowy uczeń, chociaż kogoś mi przypominał-tylko kogo ?
-Bierz się do roboty, a nie rozmyślasz o głupotach-prychnął pod nosem. Podeszłam bliżej niego, chcąc mu pokazać gdzie jest wyjście, chociaż w moim położeniu to wyglądało wręcz komicznie.
Przy nim wyglądałam jak mała, bezbronna dziewczyna w dodatku sporo młodsza.
Świetnie, musiałam się urodzić takim kurduplem!
-Chyba śnisz, a teraz zmiataj stąd, bo mnie nudzisz-mruknęłam ziewając przy okazji po czym zapachnęłam się rzucając w niego szczotką do zębów.Odwróciłam się lekko oburzona jego postawą, gdyż zaczął się ze mnie tylko śmiać. Szkoda, że ten cholerny Mikihisa zrobił dzisiaj rewizję i pozabierał mi wszelkie ostre rzeczy.
Jak to mawiał Alfa-"Pokój jest potrzebny na tym popieprzonym świecie, a najważniejszy pacyfizm. Jednak są wyjątki, bo do niektórych dotrzesz tylko z pomocą siły"-mimo iż niezbyt się lubimy to jak widać miał rację pod tym względem, ale tylko pod tym.


poniedziałek, 10 listopada 2014

Prorok-Witamy w Welton~

Nazywam się Silver. Indila Silver.
Mam dopiero, a może AŻ upragnione 16 lat. Ładna liczba, ale co z tego ? Nadal normalna małolata ze mnie i tyle. No może nie taka zwyczajna, chociaż dla mnie to nie ma większego znaczenia.
Denerwuje się jak nigdy przedtem.
-Wejść-głęboki oraz lekko zachrypnięty głos ojca wywołał u mnie nieprzyjemny dreszcz. Nigdy się nie dogadywaliśmy, ponieważ zawsze ON musiał wtrącić swoje trzy grosze.  Chciał mieć syna, ale "niestety" trafiła mu się taka zakała jak JA.
-Możesz usiąść-zanim to powiedział ja już wiedziałam co robić. Za każdym razem stosowałam taki sam plan.
Po pierwsze-nigdy nie dawaj za wygraną.
Po drugie-dzięki manipulacji i odpowiednim argumentom zwyciężaj dyskusję,  a jeśli to nie poskutkuje-Pokaż mu iż jest wobec Ciebie bezsilny.
-O czym chciałeś porozmawiać?-nie chciało mi się zbytnio czekać,  aż w końcu zechce zacząć, więc przejęłam inicjatywę.
-Nie przypominam sobie,  abym zezwolił Ci na taki ton-z tej wypowiedzi od razu dało się już wywnioskować,  że nie jest skory do rozmów,  a więc muszę zastosować jakąś inną taktykę by chociaż tym razem uniknąć awantury.
-Przepraszam OJCZE-każdy widząc naszą rozmowę z boku uznałby, że nawet nie jesteśmy spokrewnieni, a to nasze pierwsze spotkanie.
-Masz już 16 lat i żadnych większych osiągnięć...
-Przepraszam bardzo, ale godnie reprezentowałam nasz klan w turnieju !!!-wolałam się wtrącić. Jak on śmiał po raz kolejny zarzucać mi, że jestem nieudacznikiem ?!
-Który przerwano-mimo wszystko on zachowywał udawany spokój, co trochę mnie przeraziła. Zawsze po tym był wybuch...
-Jednakże to nie moja wina, że Asakura wraz z kompanami GO przerwali-mruknęłam niechętnie. Unikał kontaktu wzrokowego, kiedy ja chciałam jeszcze bardziej zmusić go do patrzenia mi prostu w oczy.
-To nie ma znaczenia. Nadal nie ma z tego incydentu żadnego pożytku. Postanowiłem, że od teraz zaczniesz PRAWDZIWĄ EDUKACJĘ-w co on gra ? Zawsze byłam świetną uczennicą, więc o co mu tym razem chodzi ?
-I ?
-Jutro wyjeżdżasz do prywatnej akademii-oznajmił rozpogodzony, ale mi wcale nie było do śmiechu.
-Chcesz się mnie pozbyć ?! Wiedziałam, odkąd mamy nie ma to moja obecność w tym zasranym domu Cię irytuje !!!
-Mi też jej brakuje-zaczął, jednak przerwał gdy koło niego przeleciała waza z chińskiej dynastii Mink. On miał jakiegoś fisia na tym punkcie...
-Przez Ciebie nie żyje-syknęłam, bo było to zgodne z prawdą. Gdyby nie te jego kłótnie, zarzuty ona by nie zachorowała !
-Przez chorobę, co nie zmienia faktu iż wyjeżdżasz! Pozwoliłem Ci do jasnej cholery na udział w tym bezsensownym turnieju, ale jak widać nie służy Ci to dobrze-opadł na krzesło tak szybko jak wstał. To bardziej przypominało elegancki fotel, ale on nie powinien na to zasłużyć.
-Mama by się mnie nie pozbyła!
-Twoja Matka miała za dobre serce i Cię rozpuściła, ale ze mną nie będzie tak łatwo... Gdybym miał syna zupełnie inaczej by to wyglądało, ale niestety urodziłaś się TY-miał zbolałą minę wypowiadając te słowa. A może to ja nie chcę mieć takiego ojca ?! Może nigdy nie chciałam się urodzić ?
-Zapomniałem dodać. Jesteś zaręczona z wysoko postawionym członkiem potężnego i szanowanego klanu-w tym momencie mój świat się zwalił.
-ŻE CO ?!!!!-kolejna rzecz poleciała w jego stronę, jednak on przechwycił ją w locie. W końcu refleks miałam po nim... niestety.
-Mam już dosyć twoich ucieczek z tymi obszarpańcami i ćpunami bez przyszłości-warknął. To on nie miał żadnej przyszłości....
-Nie waż się tak mówić o hipach!
-Może w Welton nauczą Cię trochę szacunku do mnie!-zszokowana stałam, mierząc go zdumionym i pełnym frustracji wzrokiem. Już od tak dawna mnie nie uderzył... a teraz ? Upokorzył mnie...
-Nienawidzę Cię. Żałuję, że musiałam się urodzić...


~*~

Następnego dnia stałam przed wielką uczelnią, w stylu japońsko-angielskim. Szczerze ?
Nawet okolica mi się spodobała, a niedaleko rósł mak lekarski~ Oj to się hipy zdziwią! Może uda mi się im coś podesłać ?
-Masz mi nie narobić wstydu-po raz kolejny mną szarpnął. Nikt do szacunku dla kobiet nie nauczył ? Ach no tak.. mama jest tego dowodem~
-Sam już go sobie narobiłeś-wyrwało mi się, jednak z pobłażeniem przewrócił oczyma.
-Za dużo poświęciłem abyś miała jakąś przyszłość. Matka też by tego chciała-on kocha grać na moich emocjach...
Westchnęłam, chcąc jeszcze rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale zostawił mnie samą przed jakimś staruszkiem.
-Witamy w Welton-oznajmił lekko uśmiechnięty, a na "powitanie" coś mnie kopnęło, gdy się schyliłam... Spojrzałam na "towarzystwo".  Może ze dwie osoby przypadły mi do gustu, ale reszta-aż szkoda gadać~