środa, 12 listopada 2014

2. Pięć elementów.

Zanim przejdę do rozdziału, chciałam dedykować rozdział moim dwóm czytelniczkom z czego jedna jest z nich jest już po części kumpelą :)
Wiadomo o kogo mi chodzi:
Oczywiście o Majo Kurocho i Marcię Kyoyamę.

***
Spokojny wieczór, a przynajmniej tak mi się zdawało. Siedzieliśmy wspólnie kiwając się do jednej z moich ulubionych piosenek Joplin, a dokładniej " Mercedes Benz".
Od kiedy mama mi ją puściła  po raz pierwszy to, zakochałam się w jej wokalu. Niestety tak szybko pożegnała się ze światem. Zupełnie jak to Rysiek nucił o swej "żonie"-Whisky.
Nie spełniła się w tej roli jak widać....
Spojrzałam na Maanam, która jak zwykle miała na twarzy wlepiony ten swój senny uśmiech. Frip zrobił mi zastrzyk, abyśmy mogli być bliżej Pana~
Dopiero teraz przejrzałam na oczy-Lubię gdy to właśnie ON mi robi zastrzyk.
-Co tu się wyprawia ?!-do pomieszczenia wpadł jakiś staruszek. Chyba, Yohmei czy jak mu tam ?
Nie przejęliśmy się tym zbytnio, a tak naprawdę ?
Było nam to obojętne, w końcu teraz jest OK. Jedna rzecz tylko nie daje mi spokoju-Kim był ten chłopak ?
Czemu wyglądał tak znajomo ?
Nie wiem, ale nie mam ochoty zawracać sobie teraz tym głowy. Jedyne co się liczy na chwilę obecną, to moja majka.
Jak to mawiał Alfa-My sister is morfina~
Nie mogę sobie przypomnieć jego złowrogiego spojrzenia, którym obdarzył mnie przy naszym pierwszym spotkaniu.
Jeszcze się nawet nie spotkaliśmy, jednakże w końcu to jego kolej by załatwić nam "sprzęt" i camper. Ja zajęłam się farbami, a Maanam różnego rodzaju sprejami i szablonami. W końcu trzeba odświeżyć szatę graficzną naszego *Wana i ruszać w świat~
-Mówię coś do was!-wywarczał staruszek przez zaciśniętą żuchwę.
-A Pan coś do nas mówił ?-spytał Firipa. Wiedziałam, że pytał zupełnie poważnie. W końcu do jego przyćpanego mózgu już nic nie dociera.
-Nie do Ciebie, a do niej-tu zwrócił ręką wskazując na mnie z niechęcią i tak jakby odrazą.
-Asakura-san, przecież Silv tym razem nic nie zrobiła-moja "przyjaciółka" próbowała mnie wybronić, domyślając się o nadchodzących konsekwencjach, po za tym może jednak jej na mnie chodź trochę zależało ?
Uśmiechnęłam się do niej smutno, po czym zwróciłam swoje puste oczy w stronę starca, który mierzył mnie surowym spojrzeniem.
-No więc, co mam zrobić ?-zapytałam, próbując podnieść się do pozycji stojącej z klęczka. Muszę przyznać, że ta niepozornie łatwa czynność sprawiła mi sporo trudu.
-Idziesz ze mną do świątyni, ale już!-syknął, po czym jeden z tych jego shinigami listków pchnął mnie swoim maleńką formą. Przyroda jest moim przyjacielem, a ja nie krzywdzę przyjaciół-więc dałam sobie spokój z eliminowaniem tych upierdliwych stworzonek, powstałych z foryoku Asakury.
Wiedziałam, że z pewnością czeka mnie poważna rozmowa, więc wcale mi się nie śpieszyło. Chwiejny krok zresztą doskonale o tym świadczył, chociaż przyczyna tego zjawiska była inna-nogi po morfinie miałam jak z waty, ale szczerze ?
Czułam się cudownie.... Do czasu, który leciał nieubłaganie.
Po jakiś piętnastu minutach moja stopa w końcu stanęła w kaplicy, gdzie jakaś postać siedziała na tronie kapłańskim. Nie widziałam jednak kim jest ów osoba, gdyż przez panujący tu półmrok nie mogłam dostrzec dokładnego zarysu ciała, ale sylwetka wskazywała iż jest to z pewnością mężczyzna.
Niepewnie rozejrzałam się po wnętrzu świątyni. Przy głównym ołtarzu widniała pięcioramienna gwiazda z wizerunkiem duch shinigami. Z tego co słyszałam, obecnie należały do jakiejś itako ?
Tuż przy pochodni, która miała za zadanie chodź trochę rozświetlić pomieszczenie, siedział członek naszego zgromadzenia-Alfa.
-Co ty tu robisz ?-zapytałam niezwykle zaciekawiona jego widokiem, ale kiedy obdarzył mnie spojrzeniem godnym kostuchy, zaniechałam dalszych pytań.  To nie miało sensu.
-Znowu nie przestrzegacie zasad panujących w naszej szkole. Powinienem was usunąć...-zaczął nasz "mistrz", ale czyjś głos mu przerwał. Brzmiał trochę nienaturalnie przez echo tu panujące,
-Jednak nie masz na to mojego przyzwolenia, bo to JA decyduję kto uczęszcza do MOJEJ szkoły, a nie ty Yohmei-prawie mi szczęka opadła, ale na twarzy pojawił się tylko nieznaczny uśmiech. Zajęłam miejsce koło dwudziestoparolatka, gdyż nie miałam ochoty dalej stać.
-Ktoś Ci pozwolić usiąść ?!-serce podskoczyło mi z przerażenia, a tym bardziej nie wiedziałam kto na mnie wrzasnął.-Jutro się rozliczymy, a teraz zajdźcie mi z oczu-wróciliśmy niczym skazańcy do miejsca naszego zakwaterowania, by znów odpłynąć w dzikach muzyki przy delektowaniu się w słowach Fripa.

~następnego dnia~


Każdy liczył, że im szybciej zajęcia się zaczną tym szybciej dobiegnie ich koniec. Źle się tu czułam, bo do mojej klasy uczęszczały dwie grupy.
1."Normalni" szamani, bez poglądowi, słuchający się grzecznie wszystkich poleceń, które wykonywali jak maszyny. Pewnie już przyjęli mieszczańskie reguły panujące w tym świecie... Czyli oni już są straceni, bo poddali się niesprawiedliwości~
2.Gitowcy-z nimi były już większe problemy, ponieważ często dochodziło do sporów pomiędzy naszą grupą hipów, a nimi co czasem przyjmowało większą skalę. 
Najgorsze chyba było to, że ja musiałam sama znosić ich towarzystwo, bo przez mojego "kochanego" tatusia nas porozdzielali.
Nie słucham wykładu o kontakcie z naturą. Nie przepisywałam niczego do zeszytów. Gardziłam TYM. 
Zew przyrody trzeba poczuć w swym sercu, a wyuczając się pustych definicji, nigdy do tego nie dojdziemy, więc nie zamierzam słuchać.
-Chciałam wam przedstawić Hao Asakurę-nadal siedziałam niewzruszona słowami Kino. Nie wierzyłam jej, do pewnego momentu kiedy...
-Lepiej wstań, gdy do Ciebie mówię-zwróciłam swój wzrok ku górze i zamarłam widząc ten sam kpiący uśmiech co wczoraj. Ta sama barwa głosu co wtedy w salce i kiedy... byłam z Alfą w świątyni!
-Co ty tu robisz ?-spytałam przyjmując obojętny wyraz twarzy. Od ranka jestem na prochach, które dostałam od Hany.
Oczywiście kodeina działa znacznie delikatniej niż majka, ale też jest dobrze i nie ma żadnych śladów po nakłuciach. Moja skóra trochę odpocznie od nakłuć, a kanały może się zregenerują.
Co on tu robił ?!-takie pytanie zaprzątało mi w tej chwili umysł.
-Cóż, to moja posiadłość, a to ty tutaj jesteś gościem-mruknął, łapiąc mnie za przed ramię.-Zaprezentuj czego Cię tutaj nauczono i radziłbym Ci się postarać-odparł ze spokojem. W tym stwierdzeniu krył się jednak pewien podtekst-"Jak nie pokażesz, że jesteś silną szamanka, zginiesz". Wszyscy widzieli co on robił na turnieju ze swoimi przeciwnikami, ale bardziej ciekawiło mnie jakim cudem przeżył konfrontacje ze swoim bratem ? 
Nie wiedziałam co pokazać, ale raz kozi śmierć. Zwróciłam swoje spojrzenie za okno, które było nieznacznie uchylone.
W dłoń ujęłam pąk wiśni, który przy odrobinie foryoku zakwitł, tak jak całe drzewo, a w końcu jest już koniec roku-jesień, a dokładniej listopad, więc było to dość dziwne zjawisko.
Spojrzałam przelotnie na Asakurę, który wyglądał na zadowolonego. 
-Dobrze, usiądź. Następnym razem jednak masz COŚ innego zaprezentować, ale skoro mówiliście o elementach przyrody, to właśnie tym się zajmiemy. Ludzie unicestwiają świat, który składa się z pięciu elementów. Ziemi, Wody, Powietrza i Ognia, a tym piątym elementem jest energia mistyczna, składająca się częściowo z życia i foryoku, ale też i świata duchowego. A teraz chodźcie-większość włącznie ze mną myśleli, że coś jest z nim nie tak, jednak zaraz zburzył nasze błędne przekonanie.
-Jak mówię, że macie za mną iść to z łaski swojej ruszcie się, bo zaraz wam pomogę!-ten krzyk od razu zmusił nas do jego upragnionej reakcji. Ruszyliśmy tuż za szatynem w rzędzie, a przynajmniej większość się do tego dostosowała, ale ja nie jestem większością. 
JA jestem SOBĄ.
-Chwytajcie dzień, bo to może być wasz ostatni-oznajmił z uśmiechem zostawiając nas na dworze, mówiąc iż mamy się przejść i jak do jakiś kretynów-kazał nam zaobserwować dzieła matki natury.
Już chciałam iść na pole makowe, bo Alfa nic nie przyniósł wczoraj, ale zostałam skutecznie zatrzymana.
-Nie tak szybko, dziecko kwiatów~

2 komentarze:

  1. Uuu... nie chciałam bym mieć takiego belfra jakim ma być Hao Asakura. Od razu po prosiłabym o przeniesie do innej szkoły. Biedna Silver... współczuję. Już moja paniusia od Anglika której szczerze nienawidzę byłaby dużo lepsza niż on.
    Jednak rozwaliłaś mnie sceną początkową. Było przezabawnie.
    Rozdział świetny i czekam na kolejny.
    i dzięki za dedykacje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hao+ jego nauki= ja bym nie przetrwałam już po 5 minutach. A szczególnie to:"Chwytajcie dzień, bo to może być wasz ostatni" On czasem nie wiem czym jest dzień wolny!!!!!! No cóż chyba nie wiem. To że jest najpotężniejszym szamanem to nie znaczy że nie mogą mieć dnia wolnego. Świetna i genialna notatka. Dziękuje za dedykację.
    Pozdrawiam Marcia

    OdpowiedzUsuń