poniedziałek, 10 listopada 2014

Prorok-Witamy w Welton~

Nazywam się Silver. Indila Silver.
Mam dopiero, a może AŻ upragnione 16 lat. Ładna liczba, ale co z tego ? Nadal normalna małolata ze mnie i tyle. No może nie taka zwyczajna, chociaż dla mnie to nie ma większego znaczenia.
Denerwuje się jak nigdy przedtem.
-Wejść-głęboki oraz lekko zachrypnięty głos ojca wywołał u mnie nieprzyjemny dreszcz. Nigdy się nie dogadywaliśmy, ponieważ zawsze ON musiał wtrącić swoje trzy grosze.  Chciał mieć syna, ale "niestety" trafiła mu się taka zakała jak JA.
-Możesz usiąść-zanim to powiedział ja już wiedziałam co robić. Za każdym razem stosowałam taki sam plan.
Po pierwsze-nigdy nie dawaj za wygraną.
Po drugie-dzięki manipulacji i odpowiednim argumentom zwyciężaj dyskusję,  a jeśli to nie poskutkuje-Pokaż mu iż jest wobec Ciebie bezsilny.
-O czym chciałeś porozmawiać?-nie chciało mi się zbytnio czekać,  aż w końcu zechce zacząć, więc przejęłam inicjatywę.
-Nie przypominam sobie,  abym zezwolił Ci na taki ton-z tej wypowiedzi od razu dało się już wywnioskować,  że nie jest skory do rozmów,  a więc muszę zastosować jakąś inną taktykę by chociaż tym razem uniknąć awantury.
-Przepraszam OJCZE-każdy widząc naszą rozmowę z boku uznałby, że nawet nie jesteśmy spokrewnieni, a to nasze pierwsze spotkanie.
-Masz już 16 lat i żadnych większych osiągnięć...
-Przepraszam bardzo, ale godnie reprezentowałam nasz klan w turnieju !!!-wolałam się wtrącić. Jak on śmiał po raz kolejny zarzucać mi, że jestem nieudacznikiem ?!
-Który przerwano-mimo wszystko on zachowywał udawany spokój, co trochę mnie przeraziła. Zawsze po tym był wybuch...
-Jednakże to nie moja wina, że Asakura wraz z kompanami GO przerwali-mruknęłam niechętnie. Unikał kontaktu wzrokowego, kiedy ja chciałam jeszcze bardziej zmusić go do patrzenia mi prostu w oczy.
-To nie ma znaczenia. Nadal nie ma z tego incydentu żadnego pożytku. Postanowiłem, że od teraz zaczniesz PRAWDZIWĄ EDUKACJĘ-w co on gra ? Zawsze byłam świetną uczennicą, więc o co mu tym razem chodzi ?
-I ?
-Jutro wyjeżdżasz do prywatnej akademii-oznajmił rozpogodzony, ale mi wcale nie było do śmiechu.
-Chcesz się mnie pozbyć ?! Wiedziałam, odkąd mamy nie ma to moja obecność w tym zasranym domu Cię irytuje !!!
-Mi też jej brakuje-zaczął, jednak przerwał gdy koło niego przeleciała waza z chińskiej dynastii Mink. On miał jakiegoś fisia na tym punkcie...
-Przez Ciebie nie żyje-syknęłam, bo było to zgodne z prawdą. Gdyby nie te jego kłótnie, zarzuty ona by nie zachorowała !
-Przez chorobę, co nie zmienia faktu iż wyjeżdżasz! Pozwoliłem Ci do jasnej cholery na udział w tym bezsensownym turnieju, ale jak widać nie służy Ci to dobrze-opadł na krzesło tak szybko jak wstał. To bardziej przypominało elegancki fotel, ale on nie powinien na to zasłużyć.
-Mama by się mnie nie pozbyła!
-Twoja Matka miała za dobre serce i Cię rozpuściła, ale ze mną nie będzie tak łatwo... Gdybym miał syna zupełnie inaczej by to wyglądało, ale niestety urodziłaś się TY-miał zbolałą minę wypowiadając te słowa. A może to ja nie chcę mieć takiego ojca ?! Może nigdy nie chciałam się urodzić ?
-Zapomniałem dodać. Jesteś zaręczona z wysoko postawionym członkiem potężnego i szanowanego klanu-w tym momencie mój świat się zwalił.
-ŻE CO ?!!!!-kolejna rzecz poleciała w jego stronę, jednak on przechwycił ją w locie. W końcu refleks miałam po nim... niestety.
-Mam już dosyć twoich ucieczek z tymi obszarpańcami i ćpunami bez przyszłości-warknął. To on nie miał żadnej przyszłości....
-Nie waż się tak mówić o hipach!
-Może w Welton nauczą Cię trochę szacunku do mnie!-zszokowana stałam, mierząc go zdumionym i pełnym frustracji wzrokiem. Już od tak dawna mnie nie uderzył... a teraz ? Upokorzył mnie...
-Nienawidzę Cię. Żałuję, że musiałam się urodzić...


~*~

Następnego dnia stałam przed wielką uczelnią, w stylu japońsko-angielskim. Szczerze ?
Nawet okolica mi się spodobała, a niedaleko rósł mak lekarski~ Oj to się hipy zdziwią! Może uda mi się im coś podesłać ?
-Masz mi nie narobić wstydu-po raz kolejny mną szarpnął. Nikt do szacunku dla kobiet nie nauczył ? Ach no tak.. mama jest tego dowodem~
-Sam już go sobie narobiłeś-wyrwało mi się, jednak z pobłażeniem przewrócił oczyma.
-Za dużo poświęciłem abyś miała jakąś przyszłość. Matka też by tego chciała-on kocha grać na moich emocjach...
Westchnęłam, chcąc jeszcze rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale zostawił mnie samą przed jakimś staruszkiem.
-Witamy w Welton-oznajmił lekko uśmiechnięty, a na "powitanie" coś mnie kopnęło, gdy się schyliłam... Spojrzałam na "towarzystwo".  Może ze dwie osoby przypadły mi do gustu, ale reszta-aż szkoda gadać~

2 komentarze:

  1. Dziewczyno jesteś genialna!!!! Rozdział świetny i cudowny. Biedna dziewczyna, zamiast ojca ma idiotę a na dodatek jest zaręczona nie wiadomo z kim tylko z szamanem który jest wysoko postawionym członkiem potężnego i szanowanego klanu-żenada. Gdybym ja nią była to po pierwsze bym przywaliła temu idiocie i porzuciła bym doczesny dom.
    Pozdrawiam Marcia
    P.S.
    Wpadnij: otojaalisson.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń